Pytanie to jest
tak banalne, że nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Zacznijmy od początku,
jak w każdej poważnej encyklopedii.
Samo słowo
powstało oczywiście z greckiego ἀρχαῖος, czyli dawny, stary i λογία,
czyli mowa, nauka – a zatem (taaaa daaaaam): nauka o czymś dawnym. Tym czymś
jest, rzecz jasna, człowiek, jego przeszłość kulturowa i społeczna, wszelka
działalność materialna oraz niematerialna. Proste, prawda? Niestety to nie
wszystko. Sprawę komplikuje nauka zwana historią, która rości sobie prawa do
tego samego obiektu badań. Czyżby zatem archeolog to historyk tyle, że w zakurzonym
ubraniu? Nie do końca. Granicą pomiędzy archeologią i historią jest baza
źródłowa. I tylko ona, ale też nie zawsze.
Zgodnie z wszelkimi wytycznymi, historia
obejmuje dzieje człowieka od momentu pojawienia się źródeł pisanych, które stanowią punkt wyjścia do wszelkich badań. Archeologia natomiast opiera
się na wszystkich pozostałych wytworach ludzkiej pomysłowości. Archeolog zatem
powinien zadowolić się tymi kilkudziesięcioma tysiącami lat do momentu (jeszcze
niezbyt dokładnie ustalonego), gdy pierwszy człowiek postawił pierwszą koślawą
literę (tutaj pewnie pojawią się kontrowersje, więc wyjaśniam, że dla potrzeb
tego wpisu słowo „litera” to daleko idące uproszczenie tematu). Ale nie! Mało
mu! Archeolog objął w posiadanie starożytność, średniowiecze, nowożytność i
wpycha się uparcie do współczesności. Z pomocą przychodzi mu Ustawa
z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, która
zabytek archeologiczny (czyli przedmiot badań archeologa) definiuje jako „zabytek
nieruchomy, będący powierzchniową, podziemną lub podwodną pozostałością
egzystencji i działalności człowieka, złożoną z nawarstwień kulturowych i
znajdujących się w nich wytworów bądź ich śladów albo zabytek ruchomy, będący
tym wytworem” (art. 3 tejże ustawy) – czyli wszystko!!! Można się nawet
spierać, czy źródło pisane jest zabytkiem archeologicznym – przecież jest
wytworem działalności człowieka, i to bezdyskusyjnie. Albo Stadion Narodowy.
Oczywiście pozostaje jeszcze otwarta kwestia, czy archeolog ma prawo badać
obiekty pochodzenia rzekomo kosmicznego (np. piramidy) ;)
Można zatem pokusić się o stwierdzenie,
że archeolog zajmuje się badaniem dziejów ludzkości w oparciu o źródła, które
są jej wytworem (a może funkcjonująca w czasach słusznie minionych nazwa „historia
kultury materialnej” nie była takim złym pomysłem?). Potocznie mówiąc,
archeolog to złomiarz, który zbiera i fascynuje się wszystkim tym, co kiedyś
ktoś zbudował, zgubił, wyrzucił, zostawił. I nie można postawić mu bariery
czasowej – pomijając problemy natury prawnej, tworzenie jakichkolwiek wyraźnych
granic w dziejach człowieka jest wielkim nieporozumieniem. W efekcie archeolog
jest w tym względzie bezkarny i depcze porządnym obywatelom po piętach. Trudno
przewidzieć jak daleko zajdzie za kilka lat i czym się będzie zajmować. Obecnie
wydaje się, że zatrzymał się kilkadziesiąt lat przed chwilą obecną i
dopiero nieśmiało się rozgląda po XX wieku.
Wciąż jednak pozostaje delikatna kwestia
relacji archeologa z historykiem. Przedmiot badań ten sam, źródła badań
poniekąd te same, ale jednak trochę inne cele naukowe. W skrócie można
malowniczo ująć to tak: historyk bada, skąd, dokąd i po co idzie człowiek, a
archeolog – jak jest ubrany i co ma w walizce. A ponieważ środki materialne
mają często wpływ na działania (i odwrotnie), to ciężko jest wydzielić ostrą
granicę pomiędzy tymi dwiema dziedzinami. Prawda, niekiedy trudna do
zaakceptowania, jest taka, że historyk i archeolog mogą, a nawet powinni
wzajemnie się uzupełniać (i tu rozlega się po sali cichy, triumfalny chichot
kamieniarzy).
A.L.
A.L.